Wakacje niskobudżetowe – rowerem przez Polskę

0
173

Każdy z nas lubi spędzać wakacje inaczej. Wszyscy mamy inne budżety, inne preferencje, inaczej wyobrażamy sobie udany urlop. Są tacy, którzy chcieliby opłynąć ziemię statkiem, są tacy którzy uwielbiają leżeć na plaży, i tacy, którzy nie wyobrażają sobie urlopu bez roweru i to w dość ekstremalnych warunkach. Może takich osób nie ma wiele, ale udało nam się porozmawiać z człowiekiem, który właśnie taki urlop traktuje jak lekarstwo dla duszy i ciała. Zobaczcie co opowiedział nam o swoich podróżach.

REDAKCJA: Cześć Igor. Chciałabym Ci bardzo podziękować za spotkanie i chęć podzielenia się swoją pasją, jaką jest podróżowanie po Polsce… rowerem?

IGOR: Cześć. Tak, to jest moja pasja. Nie rower sam w sobie, ale ta adrenalina, która jest z tym podróżowaniem związana. Nie przypuszczałem, że to może być temat, który kogokolwiek mógłby zainteresować, bo pomimo że co roku wybieram się w taka podróż i robię to już 5 rok, to nie znam wielu takich śmiałków.

REDAKCJA: Igor, zacznijmy od początku, bo chciałabym aby nasi czytelnicy poznali tę historię od początku i żeby mieli świadomość, że podróżowanie rowerem, pomimo że nie wymaga dużego nakładu środków, potrzebuje odpowiedniej logistyki i planu.

IGOR: To prawda. To nie jest hobby, które wypali bez zastanowienia i zaangażowania. Wbrew pozorom, to nie jest też wycieczka za 200 zł, więc trzeba jakiś budżet mieć, a przede wszystkim zastanowić się, czy to na pewno jest dla nas i czy mamy siłę zmierzyć się ze wszystkimi nieprzewidzianymi sytuacjami. Wiesz, nie można usiąść na pustym polu i po prostu się rozpłakać, bo nie ma się co jeść, albo gdzie spać.

REDAKCJA: Skąd wziął się pomysł na taką formę spędzania wakacji? Jak to się zaczęło?

IGOR: Nigdy nie lubiłem klasycznych wakacji nad morzem, w górach, czy nad jeziorem, albo tych zagranicznych organizowanych przez biura podróży. To jest zawsze jeden schemat: wstajesz rano, jesz śniadanie, idziesz załóżmy na plażę, później na obiad, później się przebierasz, idziesz na wieczorny spacer po plaży, wracasz, pijesz piwo, idziesz spać. Najbardziej irytowały mnie jednak wycieczki zagraniczne. Nie masz przestrzeni żeby się zatrzymać tam gdzie chcesz. Jak Tobie spodoba się drzewo na środku pola i chcesz na chwilę przystanąć, to nie możesz, bo wycieczka nie zakłada oglądania umierającego drzewa, więc musisz gnać z tłumem.

Jak dzieciaki były małe, to nie mogłem pozwolić sobie na takie doświadczenia, chociaż czułem, że chciałbym przeżyć taki survival jak w Minecraft. Wychodzisz z domu i jedziesz przed siebie, zastanawiając się, co spotka Cię za zakrętem. Teraz jak moje córki są już dorosłe, a żona nie potrzebuje tak wiele mojego wsparcia w codziennych obowiązkach, mogę realizować swoje marzenia.

REDAKCJA: Jak wyglądała Twoja pierwsza taka wyprawa, a jak wyglądały te następne? Z każdą kolejną wyprawą było łatwiej? Doświadczenie ma tutaj znaczenie?

IGOR: Pierwsza wyprawa była bardzo trudna. Wydawało mi się, że ją przemyślałam, ale nie do końca tak było. Doświadczenie jest istotne, ale ważne są też takie cechy jak zaradność, odporność na stres, umiejętność przetrwania w szczerym polu bez żadnego wsparcia i pomocy. Np. na moją pierwszą wyprawę rowerową zabrałem ładowarkę do telefonu, ale nie przewidziałam że ni będę miał jej gdzie podłączyć.  I mimo tego, że poradziłem sobie z innymi rzeczami to z tyłu głowy miałem świadomość, że żona próbuje się dodzwonić, żeby upewnić się, że wszystko ze mną dobrze, albo ja chciałem jej zapytać, jak dziewczyny, a nie mogłem. To jest duża niedogodność i stres.

REDAKCJA: Później było łatwiej? Mam na myśli kolejne wyprawy.

IGOR: Tak. Każda taka wycieczka uczyła mnie czegoś nowego i pokazywała, że powinienem myśleć o wielu innych aspektach, które na początku nie były dla mnie oczywiste.

REDAKCJA: Ok. To powiedz naszym czytelnikom jak najlepiej przygotować się do takiej wycieczki? O czym nie zapomnieć, co ze sobą zabrać, jak to zorganizować?

IGOR: Przede wszystkim musisz przygotować się na każą ewentualność, np. że w środku drogi złapie Cię burza, a wokół otaczają Cię same lasy.  Musisz liczyć się z tym, że nie uda Ci się dojechać do zamierzonego punktu na czas i spędzisz noc pod gołym niebem, w dziczy, w lesie, na polu, w jakimiś przypadkowo spotkanym bunkrze. Takie sytuacje się zdarzają, bo pomylisz drogę, albo okaże się, że założyłeś sobie, że pokonasz jakiś odcinek w 2h, a robisz to w 6h.

REDAKCJA: A skąd te rozbieżności w obliczaniu drogi?

IGOR: Jest wiele przyczyn. Możesz ulec kontuzji, droga może być trudniejsza niż zakładałeś, zatrzymałeś się w jakimiś miejscu bo przykuło Twoją uwagę i spędziłeś tam więcej czasu niż zamierzałeś, albo nie zamierzałeś w ogóle go tam spędzać.

Dlatego tak ważne jest przygotowanie. Z jednej strony na rower nie zapakujesz kilku walizek, z drugiej zaś musisz być dobrze przygotowany. Podstawą jest namiot, ciepłe rzeczy, albo jakiś koc, żebyś mógł przeczekać noc, a nad ranem ruszyć w dalszą podróż.

Jak szykujesz się do takiego urlopu to wiesz, że nie możesz zabrać 10 podkoszulków i 5 par spodni. Bierzesz dwie koszulki, dwie pary spodni, dwie pary majtek i skarpetek. Jak masz szczęście zatrzymać się w jakimś hostelu, to uda Ci się coś przeprać, jak nie masz tyle szczęścia to na odświeżenie ubrań zostaje Ci staw, strumyk, ewentualnie jakaś rzeka. To są ekstremalne warunki i nie każdy się w takiej sytuacji odnajdzie.

REDAKCJA: Powiedziałeś o hostelu. Z jakim budżetem to się wiąże? Jak w ogóle zaplanować budżet na wycieczkę rowerową po Polsce?

IGOR: Planuje budżet dokładnie tak samo jak Ty, czy inne osoby, które jadą na wakacje. Ja swój zaczynam od jedzenia. Na pierwszy dzień czy dwa zabieram jedzenie z domu, później szacuje ile dziennie mógłbym wydać na posiłki, wiem co jem i ile jem, więc tutaj zazwyczaj nie mam rozjazdu. Musisz jeść żeby mieć siłę. Pobyty w hostelach lub jakichkolwiek innych kwaterach planuje co 3 dni, w międzyczasie nocuje pod gołym niebem rozbijając namiot.  Zakładam że nie wydam w noclegowni więcej niż 100 zł za dobę. Jeżeli cena jest wyższa rezygnuję i albo jadę dalej, jeżeli mam siłę, albo szukam miejsca na rozbicie obozowiska.

REDAKCJA: Igor, na początku rozmowy wspomniałeś, że masz żonę i dorosłe córki. Jak Twoja rodzina reaguje na taką formę spędzania przez Ciebie urlopu? Czy oni nie chcą jeździć z Tobą?

IGOR: Kiedyś zabrałem żonę na dwudniową wycieczkę rowerową. Spaliśmy pod namiotem, pamiętam, że strasznie wtedy padało, strasznie przemokliśmy. Moja żona powiedziała mi wtedy „Igor, to nie jest dla mnie”. I tak, to nie jest dla niej, tym Jak wracam, to samym nie jest to też dla moich córek. Jak wracam do domu, to moje kobiety z zaciekawieniem słuchają o tym co przydarzyło mi się po drodze, wspólnie oglądamy zdjęcia, ale najważniejsze jest to, że szanujemy swoje potrzeby.

Co roku spędzamy wspólnie wakacje w trybie, który dla dziewczyn jest najbardziej dogodny. Później ja mam swoje wymarzone wakacje rowerowe.

REDAKCJA: Jaką radę dałbyś naszym czytelnikom, którzy być może rozważają taką formę spędzania wolnego czasu?

IGOR: Przede wszystkim aby zastanowili się, czy taka forma wakacji na pewno jest dla nich. Czy są w stanie wytrzymać obciążenie fizyczne, ponieważ taka wyprawa bywa bardzo męcząca. Dwa tygodnie poza domem na rowerze, to jest wyzwanie. Radziłbym też, aby początki rozpoczynać na krótszych dystansach i wyprawach 2 lub 3-dniowych.

REDAKCJA: Igor, a czego mamy życzyć Tobie?

IGOR: Zdrowia. Bo tylko to pozwoli mi się dalej rozwijać i spełniać marzenia. I koniecznie trzymajcie kciuki, ponieważ w przyszłym roku planuję swoją wycieczkę rowerową poszerzyć i wyjechać poza granice naszego kraju.

Leave a reply